Mały kącik literacki

W historii bloga zdarzały się wpisy z kilkoma recenzjami płyt czy też filmów. Standard. Kilka pieczeni na jednym ogniu, a sumienie spokojniejsze bo nie zapominałem wspomnieć o fajnym obrazie czy longplayu. Czas na kolejny krok. Tym razem napomnę o książkach, które udało mi się przeczytać w ostatnim czasie. Każda z innej wioski. Możliwe, że coś was zainteresuje. Mi się podobały.

barlows-crate-salems-lotStephen King – Salem’s Lot / Miasteczko Salem (1975). O Kingu pisałem stosunkowo nie dawno w recenzji zbioru opowiadań „Nocna Zmiana„. Poza tym jest to tak znany autor, że chyba nie muszę przypominać jakie wiekopomne dzieła stworzył, prawda? Pomimo tego, większość z Was, jak i ja, kojarzy tego pisarza głównie z ekranizacjami filmowymi. „Miasteczko Salem” to jego druga powieść w dorobku. Doczekała się ona dwóch świetnych ekranizacji, pierwszej z 1979 roku (pisałem o niej TU) w reżyserii Tobe’a Hoopera oraz drugiej z 2004 roku, autorstwa Mikaela Salomona. Jednakże, pomijając fakt, że wspomniane obrazy to kawał dobrego kina, to nic nie może się równać z pierwowzorem tej historii.

„Miasteczko wiedziało wszystko o ciemności”

Miasteczko Salem” opowiada historię pisarza Bena Mearsa, który wraca po latach do miejsca swojej młodości – miasta Jerusalem. Zamierza on stworzyć książkę poświęconą domu Martensów – wokół, którego krąży wiele miejscowych legend. Powrót pisarza zbiega się z przyjazdem tajemniczego duetu: Pana Barlowa i Richarda Strakera. Wspomniana dwójka wykupuje dom Martensów i otwiera sklep z antykami w centrum Salem. W tym czasie ginie dwóch chłopców. Mieszkańcy jeszcze nie wiedzą, jak duże zło odwiedziło ich „najbardziej przyjazne miasteczko”. Powoli zaczynają ginąć kolejni ludzie, a jedyną osobą, która wie o co w tym wszystkim chodzi jest Pan Mears.

„Miasto ma również swoje tajemnice i dobrze ich strzeże. O wielu z nich ludzie nie mają najmniejszego pojęcia”

Siła powieści Kinga tkwi w świecie przedstawionym. Autor w mistrzowski sposób zobrazował małe, amerykańskie miasteczko. Mamy tutaj licznych, zwykłych, zróżnicowanych bohaterów i ich zwykłe/niezwykłe historie. Oprócz głównego bohatera jakim jest Ben Mears, poznamy m.in. księdza Callahana z jego uzależnieniem od alkoholu, problemem wiary a także ciekawym spostrzeżeniami natury religijno-filozoficznej. Ponadto pojawi się: zdradzająca swego męża Bonnie Sawyer, młody doktor Cody, garbaty pracownik śmietniska Dud Rogers, pijaczyna Craig, patologiczna rodzina McDougallów, nauczyciel angielskiego Matt Burke, zdolny dzieciak Mark oraz wielu, wielu innych. Drugą ważną kwestią jest klimat i nastrój grozy. King prowadzi narracje w idealny sposób. Żadna postać nie jest bezpieczna, przez co i czytelnik czuje nieustanny niepokój. Ponadto obraz plagi wampirów został bardzo realistycznie przedstawiony. Całą historię i jej smutny koniec należy wiązać z wojną w Wietnamie, która przyczyniała się do upadku rodziny tak samo jak wysyp krwiopijców opisany w książce. Nie jest to może dzieło wybitne, jednak jako horror sprawdza się idealnie.

carlo ancelottiCarlo Ancelotti / Alessandro Alciato – Nienasycony Zwycięzca (2015). Carlo Ancelotti – trener wybitny. Jako piłkarz oraz piłkarski coach, na szczeblu piłki klubowej osiągnął wszystko. Dla mnie to postać wyjątkowa, gdyż to pod jego wodzą, mój ukochany AC Milan wygrał wszystko. Do tej pory z miłą chęcią wracam do 2003 roku, kiedy to w Manchesterze Milan pokonał Juventus Turyn w finale LM. W tym samym roku do gabloty z trofeami, dołączył Puchar Włoch. Rok później Scudetto. W 2007 kolejny piękny sen – dokonała się vendetta na Liverpoolu za przegrany wcześniej finał Champions League. Ojców sukcesu było kilku-kikanastu. Jednak to Ancelotti dyrygował drużyną mistrzów. I to jego spokój pomógł wygrać.

Ancelotti nie jest postacią kontrowersyjną. Także nie doszukamy się w jego autobiografii żadnych szokujących faktów. Poznamy za to wiele ciekawostek. Okazuje się, że słynny Carletto jest fanem zarówno piłki, jak i jedzenia. W jego autobiografii jest pełno porównań do jedzenia! Makaron kojarzy mu się totalnie ze wszystkim. Ponadto poznajemy go od tej zwykłej, ludzkiej strony. Oglądając mecz jego drużyny, nie wiemy co siedzi w jego głowie. Czytając tę książkę – tak.

„Jestem staroświecki, więc nawet dzisiaj wszystko piszę odręcznie, na papierze. Dotyczy to również notatek rozdawanych graczom. Wydaje mi się, że dzięki temu moja praca nabiera odrobinę bardziej ludzkiego charakteru. Przecież nikt nie pisze listów miłosnych na komputerze.”

Ancelotti przybliży nam swoją karierę piłkarską. Przytacza anegdoty z początku swojej kariery, gdy wraz z piłkarzami Romy musiał uciekać przed kibicami Lazio. Wspomina o kontuzjach, które nie pozwoliły mu pojechać na Mundial do Hiszpanii (Włosi zdobyli na nim złoto) a także o tym jak grało mu się u Sacchiego i Capello. Poznajemy także jego przygodę z ławką trenerską. Wspomina o ciężkich chwilach w Reggianie oraz Parmie, a także niemiłym powitaniu w Juventusie. Przywitał go napis „Świnia nie umie trenować”. Co najciekawsze Carlo nie obraził się na kiboli, że mu dokuczają. Wkurzył się, że obrażają zwierzę! Ja jako kibic Milanu, dzięki tej książce poznałem szczegóły z szatni Rossonerich. Dowiedziałem się dlaczego talent Yoanna Gourcuffa okazał się niewypałem oraz komu Ancelotti kibicował w 2007 roku. Książka kończy się w momencie podpisywania umowy z PSG, dlatego też nie dowiemy się niczego na temat jego przygody w Realu Madryt. Dzięki Alciato ów autobiografię czyta się szybko i przyjemnie. Polecam fanom wszelkiej maści futbolowych autobiografii.

myszy i ludzieJohn SteinbeckOf Mice And Men / Myszy i Ludzie (1937). Do tej pory historię tą znałem z filmu o tym samym tytule, w którym grał kapitalny John Malkovich. Postanowiłem sięgnąć po pierwowzór Steinbecka z 1937 roku. Lata 30, zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, Okres wielkiego kryzysu. Dwójka przyjaciół: George i Lennie, podróżuje od farmy do farmy w celu zarobkowym. Główni bohaterowi to dwie skrajnie różne osoby. George jest niski, inteligenty oraz wybuchowy. Lennie to natomiast ogromny chłop o umyśle dziecka. Jedyne co ich łączy to wspólne marzenie o kawałku własnej ziemi.  Trafiają oni do kolejnej farmy, gdzie ich zadaniem jest przerzucanie worków ze zbożem. Niestety na miejscu dochodzi do konfrontacji pomiędzy agresywnym synem gospodarza Curley’em a przestraszonym Lennie’m. Ogromny wpływ na losy bohaterów będzie miała żona Curleya, która w męskim świecie szuka swojego miejsca.

„-Z nami jest całkiem inaczej – powtórzył Lennie.

-A dlaczego? Bo… bo ja mam ciebie, a ty masz mnie.”

Głównym atutem tej książki jest sama historia. Przedstawia ona wspaniałą przyjaźń oraz dążenie do spełnienia marzeń. W tym przypadku mowa o „amerykańskim śnie”, którym jest własna, mała farma. Steinbeck idealnie pokazuje relacje pomiędzy Georgiem i Lennie’m. Pierwszy wścieka się na drugiego. Mówi o tym, że byłoby mu łatwiej samemu. Jednak nie potrafi opuścić Lenniego, umieszcza go w swoich planach na przyszłość. Ponadto poruszony jest wątek samotności i segregacji rasowej/płciowej. W ten kontekst wpisuje się szukająca towarzystwa żona Curleya oraz czarnoskóry stajenny Crooks. Autor ogranicza opisy do minimum skupiając się na dialogach i relacjach międzyludzkich. Czas i miejsce akcji to jeden weekend na terenie farmy i pobliskiej rzeki.

Myszy i Ludzie” to piękna i wzruszająca książka. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. John Steinbeck jednoznacznie wskazał problemy trapiące Stany Zjednoczone w latach 30. Jednak jest to powieść uniwersalna ze względu na poruszaną kwestię przyjaźni i marzeń. To idealna lektura na przyjemny, letni wieczór.

Kwietniowe propozycje filmowe

Odkurzam zapomniany ostatnio dział filmowy. Na początek ukłon Briana De Palmy dla Alfreda Hitchcocka oraz jedna z najlepszych ekranizacji Kinga.

raising cainRaising Cain / Mój Brat Cain (1992). Film Braina De Palmy opowiada historię doktora Cartera Nixa, który zajmuje się dziecięcą psychologią. W otwierającej film scenie próbuje on nakłonić swoją znajomą by ta powierzyła swojego synka do ośrodka w Oslo, gdzie grupa badaczy prowadzi badania nad dziecięca psychiką. Matka dziecka nie jest tym zachwycona, nie podejrzewa jednak, że Carter za wszelką cenę będzie próbował porwać dziecko. Usypia matkę i przy pomocy swojego brata bliźniaka Caina porywa dziecko i pozbywa się matki topiąc ją w rzece. Wkrótce jednak poznajemy kolejnych bohaterów historii – żonę Cartera – Jenny, Jacka – dawną miłość Jenny oraz ojca Cartera, który uznawany jest za martwego jednakże żyje i kieruje całą nikczemną akcją porywania dzieci. Tyle tytułem wstępu. Dlaczego film ten jest wart zachodu? Po pierwsze jest to popis reżyserski Briana De Palmy – jednego z moich ulubionych reżyserów, twórcę takich filmów jak „Carrie” czy też „Carlito Way’s”. Po drugie „Mój Brat Cain” w piękny sposób nawiązuje do klasycznego thillera „Psychoza” Alfreda Hitchcocka. Oczywiście wiele osób krytykuje ten film z tego powodu, gdyż momentami podobieństwa są zbyt widoczne. Dla mnie jednak te nawiązania są ciekawym smaczkiem. W filmie również mamy do czynienia z mordercą z rozdwojoną jaźnią, w tym przypadku w jednym umyśle znajduje się kilka osób. Ponadto słynna scena zatopienia samochodu na bagnach oraz kilka zwrotów oraz miejsc akcji (motel!). Warto również zwrócić uwagę na efektowną pracę kamer, która z ogromną ciekawością pokazuje nam różne szczegóły. Poza tym sama akcja toczy się w wyjątkowo szybkim i zgrabnym tempie. Natomiast zacieranie się granic poza snem a jawą przypomina mi najlepsze filmy Davida Lyncha. Momentami nie wiemy czy to co się dzieje jest prawdziwe czy nie. Dobre, psychologiczne kino, które ze stricte horrorem ma mało wspólnego.

salem's lotSalem’s Lot / Miasteczko Salem (1979). Do Miasteczka Salem po latach wraca Ben Mears – znany i sławny pisarz. Planuje on napisać książkę na temat domu Masternów – który związany jest z wieloma miejscowymi historiami. Będzie to dla Bena wyjątkowe wyzwanie, gdyż ów dom wywołuje w nim ogromny strach z powodu doświadczeń z młodości. Okazuje się jednak, że w tym czasie do domu sprowadza się tajemniczy Pan Kurt Barlow wraz z swoim współpracownikiem Strakerem. Wkrótce zaczynają ginąć ludzie, okazuje się, że tajemniczy Barlow jest starym wampirem, który przemierza miasteczka i spija krew z ich mieszkańców zamieniając ich jednocześnie w wampiry. Ben Mears wraz z pomocą małej grupki postanawia zabić wampira. „Miasteczko Salem” z 1979 roku jest jedną z najlepszych  filmowych adaptacji Stephena Kinga – mojego ulubionego autora horrorów, twórcę takich klasyków jak „Lśnienie” czy też „Zielona Mila”. Tobe Hooper – który jest dla mnie strasznie nie równym reżyserem wykrzesał w tym 3 godzinnym obrazie esencję grozy Kinga. Mamy tutaj do czynienia z wieloma nawiązaniami do klasycznego horroru z okresu lat 30.  Tajemnicze miejsca akcji – Stary zrujnowany dom, zamglone cmentarzysko dodają klimatu. Postać wampira Barlowa to klasyczny i chyba najbardziej przerażający obraz krwiopijcy. Poza tym postać młodego Lance Kerwina – fanatyka kina grozy to puszczenie oczka do wszystkich fanów gatunku. Na początku akcja toczy się powolnym i nużącym tempem – jednak końcówka jest mistrzostwem.